poniedziałek, 3 października 2011

Mit prawicy i lewicy

Pojęcia lewicy i prawicy wpasowują się w XIX wieczną rzeczywistość, już na początku XX wieku stają się nieadekwatne do określenia światopoglądu, gdy pojawia się faszyzm a także wiele innych ruchów łączących w sobie tradycjonalizm i rewolucjonizm, elitaryzm i etatyzm dążąc do stworzenia nowego człowieka.
Przykładem z "naszego podwórka" może być nacjonalizm integralny Związku Młodych Narodowców (ZMN), który w myśl zasady anachroniczności starych podziałów postuluje połączenie się sił totalitarnych przeciw liberalnym. We Włoszech ruch syndykalistów wywodzący się z anarchizmu nie dość, że wspiera, to jeszcze jest podwaliną pod (niby zwany skrajnie prawicowy) faszyzm, przyswajając nacjonalizm, który wcześniej był uznawany za reakcyjny. 
Czyż Mussolini nie był czołowym włoskim socjalistą, Stalin narodowym komunistą w opozycji do kosmopolitycznego Trockiego a Hitler na tle czerwonej (a nie innej barwy) flagi umieścił swój symbol łącząc na stałe dwa niby przeczące sobie słowa - narodowy i socjalizm.
Jednak najważniejszym zagadnieniem jest dostrzeżenie tego, co mamy tu i teraz. Hegemonia USA i monopol demoliberalnego światopoglądu nie pozostawia złudzeń. Albo popiera się owy system demokratyczny albo jest się buntownikiem i to już mniej istotne czy zwanym nacjonalistą, komunistą czy anarchistą. Jest się wyklętym przez system i stoi się po drogiej stronie barykady. Wróg jest wspólny - globalizm, konsumpcyjne kosmopolityczne społeczeństwo. Emigracja bądź łamanie praw pracowniczych to tylko skutki a nie sedno problemu. My nacjonaliści, komuniści, anarchiści - rewolucjoniści wszelkiej maści stoimy na drodze do wprowadzenia New Word Order i rządów międzynarodowych klik finansowo-politycznych, jednak jesteśmy między sobą śmiertelnie skłóceni, panuje między nami wojna, wyniszczamy się nawzajem a system demoliberalny rośnie w siłę.
Dla nacjonalistów nadal wrogiem numer jeden pozostaje komunizm, który przecież wraz w upadkiem Z.S.R.R praktycznie nie istnieje jako zagrożenie. Takie państwa jak Korea Północna (uznawana za komunistyczną) jak mało inne państwo emanuje pojęciem "narodu" i jako nadrzędny cel stawia sobie połączenie wszystkich Koreańczyków w jednym państwie a nie wskrzeszenie międzynarodowej rewolucji abstrahując do sytuacji materialnej Koreańczyków żyjących w tym kraju.
Z drugiej strony dla komunistów a lepiej by było rzec anarchistów najohydniejszym wrogiem pozostaje faszyzm, jako najbardziej reakcyjny. Faszyzm? z tego, co wiem był we Włoszech i był nowym zjawiskiem ideowym a nie jak to widzą owi anarchiści - zbrojnym ramieniem upadającego kapitalizmu. No, ale to bardzo chwytliwe hasło, w końcu system demoliberalny też nim straszy. Co ciekawe to właśnie komuniści masowo zasiedlali szeregi NSDAP, a po wojnie byli narodowi socjaliści chętnie zostali wprzęgnięci w budowę NRD. Krwawe walki między nimi nie toczyły się dlatego, że były to ruchy wprost antagonistyczne, wręcz przeciwnie były na tyle bliskie, że walczyły o ten sam robotniczy elektorat i bazowały na podobnej krytyce demoliberalizmu.
Może przeciętnemu zjadaczowi chleba to, co piszę wydaje się abstrakcją, ale tak jest. System toleruje nas, gdy jesteśmy słabi i podzieleni, w końcu musi łaskawie okazać swój pluralizm. Wracając do podziału lewica/prawica cóż to dziś znaczy... "lewicowa" SLD – partia, która dba o interesy uprzywilejowanych karierowiczów byłego aparatu PZPRu a nie robotników, których w setkach tysięcy wysłała na bruk w czasie prywatyzacji. "Prawicowy" PiS głosuje za traktatem lizbońskim i bazuje głównie na elektoracie robotniczym oferując mu różnego rodzaju obietnice socjalne. No to ja przepraszam, ale gdzie tu logika tych pojęć...
Wprawdzie umownie posługujemy się tymi określeniami, nie wynika to jednak z rzeczywistych racji a raczej ma na celu przeciwstawienie ludzi na "my" i "oni". Ktoś może zapyta czy postuluję "sojusz ekstrem", zjednoczenie epitetowych określeń "skrajnej prawicy" i "skrajnej lewicy". Otóż nie, nie widzę póki, co realnych możliwości na walkę z systemem w jednym szeregu nacjonalistów i anarchistów, ale wiem, że zaciekle zwalczając się nawzajem nigdzie nie dojdziemy a system tego od nas oczekuje i podsyca waśnie byle by tylko nie zwrócić się jego stronę. Wrogiem numer jeden jest demoliberalizm a nie urojony faszyzm czy widmo komunizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz