wtorek, 6 grudnia 2011

Europa, Młodość, Rewolucja!

Zaprezentujemy drugi tekst piosenki o rewolucji narodowej, tym razem w wykonaniu niemieckiego zespołu Carpe Diem. Niestety z powodu niezbyt profesjonalnych umiejętności przełożenia tekstu na nasz język, przetłumaczyłem jedynie końcową "puentę" przekazu.

Carpe Diem - Europa, Jugend, Revolution

Ich schließe meine Augen und lass die Gedanken ziehen. Und denk an das Erbe Europas und was uns davon blieb. Der Traum von Frieden und Einigkeit unter eine Fahne gebracht. Doch darauf die falschen Zeichen und dahinter die falsche Macht.

Eine Macht, der das Geld gehört; seit viel zu langer Zeit. Eine Macht, die Konflikte schürt; gemeinsam machen wir uns frei!

Europa - Jugend - Revolution!
Europa - Jugend - Revolution!

Für Profit und ihren Herrschaftsplan haben sie die Völker verkauft. Unsere Väter auf einander losgehetzt und ihre Loyalität missbraucht. Hinter Humanität und Scheinmoral verstecken sie ihr wahres Gesicht. Doch wir sehen, wer hinter den Kulissen steht; Ihr führt uns nicht mehr hinters Licht.

Wir brechen die Barrieren dieser versteckten Tyrannei. Und die Ketten aller Bruderkriege; gemeinsam machen wir uns frei.

Europa - Jugend - Revolution!
Europa - Jugend - Revolution!

Wir öffnen unsere Augen für eine Zeit, in der uns nichts mehr trennt. Wir Völker Europas schreien's heraus: Die Parole dieses Kontinents: Europa - Jugend - Revolution! Europa - Jugend - Revolution!

Globalisierung, Kapital, Multikultur, Werteverfall, Liberalismus, neue Weltordnung, Kriege für den Frieden, Zerstörung aller völkischen Prinzipien und dem Naturgesetz, doch ich steh im Geiste, der sich diesem widersetzt. Ein lauter ruf hallt durch jede Nation, europas Jugend schreit nach: Revolution!
(globalizm, kapitalizm, multikulturalizm, upadek moralny, liberalizm, Nowy Porządek Świata, wojny dla pokoju, zniszczenie wszystkich etnicznych zasad i prawa natury. Jednak stoję w duchu, który sprzeciwia się temu. Głośne echo sygnału każdego narodu, europejska młodzież krzyczy: Rewolucja!)
Revolution! Revolution! Revolution! Revolution!

Europa - Jugend - Revolution!
Europa - Jugend - Revolution!
Europa - Jugend - Revolution!
Europa - Jugend - Revolution!

wtorek, 22 listopada 2011

Lokalny aktywizm

W naszym rejonie, od jakiegoś czasu wznowiliśmy systematyczną działalność propagandową. Póki, co wszystko jest jeszcze w fazie rozwojowej. Były już akcje plakatowe dotyczące wyborów, halloween i marszu niepodległości. Postanowiliśmy zaprezentować kilka zdjęć z lokalnego aktywizmu. Nie tworzymy żadnej organizacji, gdyby kogoś to interesowało. I tworzyć nie będziemy. Wolimy zachować swobodę ruchu, angażować wielu ludzi i uczestniczyć w różnych inicjatywach (chociażby 11 listopad w Warszawie). Z tego też względu nasza działalność może uchodzić za protoplastów AN na Górnym Śląsku, a przynajmniej w naszym otoczeniu dość hermetycznie na to spoglądającym. W planach mamy kolejne inicjatywy a także poszukujemy ciągłych kontaktów z regionu, w którym operujemy. Pewne osoby z nas mają już za sobą doświadczenia związane z aktywizmem, inne rozpoczynają swoją „przygodę”, czas pokaże na ile się sprawdzimy.


Skupiliśmy się na znanych nam podpisach Antify by je zamazać, pozostawiając swoją twórczość


 Inne nieco "przyprawiliśmy" smaczkiem np ANTIFA NOSICIELE HIVA.


Jak również stworzyliśmy na murach kilka nowych o treści narodowo-rewolucyjnej i antylewackiej

poniedziałek, 21 listopada 2011

Sztorm 68 - Wiatr rewolucji


Zespół Sztorm 68 powstał wiosną 1991 r. Jest ewenementem na polskiej scenie muzycznej tego typu, gdyż pod względem politycznym promuje ideologię polskiego narodowego socjalizmu (tudzież narodowego komunizmu, – jak kto woli) z czasów PRLu i nieco podkoloryzowany. W swych tekstach gloryfikuje stan wojenny i towarzysza Mieczysława Moczara, chwali socjalizm jako ustrój gospodarczy, oczywiście jednocześnie ostro krytykując imperializm USA i prymat pieniądza, do tego jest również, co sporadyczne w kategorii RAC -  areligijny, nie wdając się w tą tematykę. Trudno tu też mówić o tym, że wpisuje się w prymat muzyki zwanej RAC, chyba że skrót rozumiemy jako Rock Against Capitalism.
Zamieszczamy jeden tekst „programowy” tegoż zespołu jako ciekawostkę sprzed 20 laty. Dla zainteresowanych proponujemy zapoznać się z Ofensywą, która również wspiera tenże nurt, emanując robotniczymi klimatami jednakże bez większych sympatii dla czasów PRLu.
.

WIATR REWOLUCJI
 
Gdy wielki tłum wyjdzie na ulice
Obali system, który gnębi nas
I spłoną domy wielkich imperialistów
A oni sami na krzyżach zgina tam
Do głosu dojdzie klasa robotnicza
A kosy chłopów spłyną semicką krwią
Kraj robotniczy rozpocznie swoje rządy
Powieje wiatr, rewolucyjna ton
 
Wojna pałacom i pokój chatom
Bój o człowieka, o naród, o kraj
Wojna pałacom i pokój chatom
O władzę dla robotniczo-chlopskich rad
 
Sądy ludowe rozpoczną swa działalność
Skończymy z tymi, co wyzyskują lud
Ich wszystkich spotka zasłużona kara
Dla zdrajców nigdy nie zabraknie kul
Milicja ludowa sprawować będzie władzę
Dbać o porządek i moralny ład
Czuwać nad ziemią, aby móc w spokoju
Budować narodowo-socjalistyczny kraj
 
Wojna pałacom i pokój chatom
Bój o człowieka o naród o kraj
Wojna pałacom i pokój chatom
O władzę dla robotniczo-chlopskich rad

chłodne spojrzenie apropo marszu niepodleglości

Temat marszu niepodległości 11 listopada jest wciąż żywy. Medialnie już ucicha wprawdzie, ale wciąż rozpala serca wielu osobom zaangażowanym w tzw. ruch narodowy. Po opadnięciu emocji przyszedł czas na chłodną ocenę. Nieraz bywa ona dosyć surowa, chociażby na xportal.pl czy w artykule opublikowanym na nacjonalista.pl, oraz czego nie czytałem, ale dochodzą mnie słuchy w opiniach konserwatystów.
Dobrze, że jest krytyka, która rodzi polemikę. Mono-schematyczność i jedyna słuszna wizja to relikt przeszłości. Owszem, nie zaprzeczę część krytyki być może nie płynie z woli twórczej oceny i chęci dostarczenia wskazówek na przyszłość a z zapatrzenia się w siebie i tak bardzo pospolitego wśród kanapowych organizacyjek pojęcia sprawy na zasadzie „wyszło źle, bo nie my organizowaliśmy”. Jedno wszakże jest pewne, liczba uczestników na tle kilku lat niesamowicie wzrosła. Jak już we wcześniejszym artykule wspomniano, niestety rodzi to też konsekwencje takie, iż podłączają się różni dziwacy chcący wykorzystać takowy marsz ku zwiększeniu swej popularności. Obecnie mówi się o PiSowcach, prawicowych demoliberałach, ba! prezydencie-namiestniku Komorowskim, którzy to sami chcą podjąć się takiego przedsięwzięcia rugując z niego przede wszystkim ONR, być może MW, albo już w ogóle wszystkich tych, co wolą Dmowskiego od Piłsudskiego. Ale czyż w tym nie ma trochę winy samych organizatorów?, czy zadanie, którego się podjęli nie przerosło ich?.
Słuchając smutów w wypowiedziach pewnych osób na czele z Robertem Winnickim – prezesem MW, którzy odcinają się od zamieszek, mówiąc o prowokacji tu, prowokacji tam, emanując takim grzecznym patriotyzmem, który być może jest do zaakceptowania przez obecny system jako pluralistyczna ujarzmiona odnoga demoliberalizmu, mam wrażenie, iż nie tędy droga. Niektórzy z nas dobrze pamiętają czasu LPRu i wątpię by chcieli znów widzieć posła tańczącego na antenie TVNu (taniec z pseudo-gwiazdami). Co więcej, chętniej byśmy zobaczyli spalone (być może prowokacyjnie) samochody TVNu, jako symbol czynnego oporu i nadziei na przyszły bunt mas.
Nie dobrze się stało, iż tłum, już na początku wywołał zamieszki, niedobrze nie w sensie, iż tego dokonał, ale niedobrze, że chaotycznie i nieskutecznie. Skoro mówimy, że system demoliberalny jest złem, skoro nazywamy go po imieniu to nie dziwmy się, że w obrońców tego systemu – służby policyjne lecą kostki brukowe. Gdyby społeczne bunty chociażby na Węgrzech w 1956r. nie obfitowały starciami to zostałyby zdławione przez pstryknięcie palca na ekranie telewizora a nie poprzez akcje wojskową Układu Warszawskiego.
            W 2006 r. na Węgrzech dokonano szturmu na siedzibę publicznej telewizji, wtedy nikt za nic nie przepraszał i nie opłakiwał zniszczonych radiowozów, a dziś poparcie dla Jobbiku mówi samo za siebie.

Zastanówmy się czy chcemy być grzecznymi chłopcami w garniturach, czy wolimy wyłożyć kawę na ławę, działać rozsądnie acz stanowczo!, ...bo dopasowując się do zasad, jakie stawia nam demoliberalizm skończmy w najlepszym przypadku jak LPR…

poniedziałek, 14 listopada 2011

Uwag kilka o 11 listopada

Pisanie kolejnej recenzji na temat marszu niepodległości 11 listopada nie było by szczególną atrakcją publicystyczną, po drugie z powodu zamieszek i przyblokowania przez policję do samego marszu dołączyłem po dość długim czasie.
Jednakże mając sposobność znaleźć się w pierwszych szeregach przed policyjnym kordonem w czasie wybuchu awantury wyciągnąłem kilka wniosków na temat walk z policją. Abstrahując od tego czy to środowiska kibolki zaczęły burdy czy była to policyjna prowokacja obie strony dążyły niewątpliwie do starcia.
Wściekłość tłumu osiągnęła w pewnym momencie temperaturę wrzenia, nagle naparł na policyjny szyk o mało, co nie rozbijając go. Kilka szeregów tłumu siłą nacisku było by w stanie przełamać dwu-trzy szeregowy mur „żółwi”. Niestety zabrakło masy by to uczynić i dalszy wynik starcia był już jednoznaczny. Pojedyncze wypady „fajterów” kopiących z adidasów w tarcze policyjne nie były w stanie zagrozić jednolitości zwartego szeregu. Po chwili wkroczył wóz z armatką wodną i było dosłownie „pozamiatane”. Akurat nie miałem okazji napatoczyć się pod cel wodnej fali gdyż wycofałem się na bok a nie do tyłu jak niektórzy, co było ich błędem gdyż owa armatka skutecznie raziła na kilkanaście metrów. Środek przedpola bitwy został oczyszczony. Mniejsze walki toczyły się na boku, gdzie prócz adidasów do gry wkroczyły kostki brukowe. Jednak ich skuteczność mimo złudzenia siły uderzenia takiej kostki była niewielka, większość z nich nie dolatywała, a te które miały okazje były dosłownie „przechwytywane” na policyjne tarcze, przez co nie powodowały strat. Oczywiście jakieś mogły się przedrzeć dalej szczególnie raniąc policjantów bez tarcz. A takowi byli tuż za „opancerzonym” kordonem – robili zdjęcia bezpośrednio atakującym, oraz o czym nie wspomniałem „gazowi rozpylacze” ( tenże gaz raził na odległość przynajmniej 4 metrów, co skutecznie paraliżowało chcących się zbliżyć do kordonu oraz pozostawiał na polu bitwy dławiący odór, którym dusili się ludzie stojący na boku). Taki sposób walki z wiatrakami, został po czasie zakończony przez zepchnięcie buntowników w boczną uliczkę, dalszego przebiegu już nie widziałem, ale z każdą minutą wykruszały się kolejne osoby. Jak podają media policja zachowała się wzorowo – owszem wzorowo stawiła opór, nie dopuszczając do rozbicia szeregów, co mogło grozić jej stratowaniem przez masy.
Do marszu jak wspomniałem dołączyłem później, gdy walki praktycznie ustały. Przy takiej liczbie uczestników, organizatorzy byli bezradni i zatracili się w tłumie. Propagandowe hasło „11 tysięcy na 11 listopada” zostało bez wątpienia zrealizowane i to z dwukrotnym pomnożeniem!. Trudno tu obwiniać organizatorów o nieład, skoro MW i ONR (ONL) liczą łącznie na całą Polskę zapewne z 500 osób. Stąd też niemożliwością było utrzymanie marszu w ryzach, organizatorzy na przyszły rok będą mieli nie lada orzech do zgryzienia, jeśli uzbiera się podobna liczba uczestników. Niewątpliwym plusem był pojazd-platforma z nagłośnieniem (w końcu ktoś skopiował ten często używany propagandowy środek od lewackich „happeningów”!).
W całej tej masie znalazły się różne środowiska, od jakiś pro-PiSowskich do narodowo-rewolucyjnych. Sporo zarzutów kieruje się właśnie ze względu na udział innych „frakcji” opcji narodowej. Jednak trudno każdego zrewidować, co ze sobą prezentuje. Ważna była ilość, a nie jakość a ściślej mówiąc ilość do zaprezentowania a jakość do opanowania. To, jaki ścisły charakter będzie mieć kolejny taki marsz zależeć będzie od tego, która frakcja skutecznie wybije się na prowadzących pochód przez stolicę. W poprzednim roku środowisko J.K.M (jego królewskiej mości) będąc bodajże członkiem komitetu poparcia stał się prowadzącym manifestację środowisk narodowych, skutecznie to wykorzystując w kampanii wyborczej. Tym razem nie dostrzegłem by szedł na czele, być może nie widział ku temu powodów (wybory właśnie niedawno miały miejsce, gdzie „korwinowcy” ponieśli wielką porażkę). Co więcej Nowa Prawica bardzo szybko „zmyła” się spod pomnika Dmowskiego, obwieszczając, iż mają policyjne pozwolenie na pokojowe wyjście z manifestacji przez megafon i prosząc, aby członkowie KNP potulnie wykonali te polecenie.
Reasumując: Oddolna inicjatywa ludzi na niesamowity plus, organizacyjnie wiele jeszcze do dopracowania. Policja bez większych problemów paraliżowała, bojówki kibicowsko-skinowe bezskuteczne.


poniedziałek, 7 listopada 2011

Subkultura w XXI wieku


 
Rewolucja społeczna, zwana także rewolucją obyczajową z końca lat 60 ubiegłego wieku wywarła ogromy wpływ na kształtowanie się młodzieży kolejnych pokoleń. W zawrotnym tempie dokonała wielu przemian mentalnych nastolatków. W jej wyniku powstała kontrkultura a w raz z nią rozwój subkultur. Zjawisko dość dziwne, gdyż z jednej strony słusznie krytykujące narastający już wówczas konsumpcjonizm na „zachodzie” z drugiej kontestujące idealizm ładu oparty na wielowiekowej tradycji.
Narodziny subkultur to powstanie nowych ściśle scharakteryzowanych form. Mimo na pierwszy rzut oka tak wielce różniących się wobec siebie i często wręcz przeciwstawnych sobie treści - chociażby ruch hipisowski i reakcyjny wobec niego ruch punks/skinheads – posiadał mimo całej otoczki ten sam cel, którym była dobra zabawa. Takie też jest założenie każdej subkultury, poprzez wyszukaną formę, poczucie odnalezienia się w grupie, nadania sobie wyrazu sprowadza się do jednego – dalszej wegetacji w systemie na bocznym torze polityki, jako nie kreatywna opozycja.
W momencie przeniknięcia zróżnicowanych politycznych treści do subkultur, niektóre z nich stają się wyznacznikami młodzieżówek tzw. prawicy i lewicy. Jednak proces ten już nie trwa, obecnie mamy do czynienia z zacieraniem się różnic w subkulturach. Coraz rzadziej spotyka się grupy młodzieży tworzące „paczkę” przyjaciół w jednolitym stylu. Media promują coś, co nazwałbym mixem – zlepkiem różnych elementów stylu w jednorodność. Czyżby nakręcone zjawisko tworzenia subkultur było już tylko kwestią czasu. Dawna inicjatywa własna zostaje ewidentnie zastąpiona tym, co jest „na topie” i budzi „lans”, a wyznaczają to celebryci. Słówko dość popularne i nowe na naszym „podwórku”, które według pewnej definicji znaczy: celebryt to osoba, która jest znana z tego, że jest znana. Owa definicja pięknie ujmuje prostotę tegoż zjawiska.
W osiągnięciu odpowiedniego statusu pomagają sklepy sieciowe zwane firmowymi, dostarczając nam „oryginalne” ciuszki, dzięki czemu możemy upodobniać się do celebrytów. Co warte jeszcze uwagi, w całej tej maskaradzie nie do końca chodzi o to, co jest fajne, ale o to, co jest kosztowne. Dobre ciuchy to tzw. markowe drogie ciuchy. Aby sprostać wymaganiom nowych czasów nie wystarczy już skombinować sobie coś, czego nie mają inni bądź włożyć w styl subkultury „coś od siebie”, lecz wystarczy mieć pieniądze, dużo pieniędzy i odpowiednio je wydawać. Poprzez globalizm osiągnęliśmy wysokie stadium konsumpcjonizmu. Garstka pajaców na ekranie telewizora wyznacza styl, w którym miarą oceny człowieka jest jego rozrzutność. Tak więc, czy subkultura jest już przeszłością, środkową fazą między tym, co wyznaczało normę i powszechność a tym, co zmierza do kolejnej jednorodności.
Świat globalny nie lubi różnic, mimo całej swej paplaniny o wielokulturowości zmierza do jednolitości, jednak niezwiązanej z tym, co naturalne a z tym, co wykreowane z pewnych sfer w imię dobra ogólnoludzkiego, oczywiście pod odpowiednią batutą.

wtorek, 25 października 2011

Jedność to siła


11 listopad święto Niepodległości – mit, który jest naszym natchnieniem i nadzieją, mit który będziemy czcili i oddamy za niego każdy dzień naszego życia. Mit, który będziemy budować swoją obecnością. Jeszcze nie tak dawno były nas setki, teraz są tysiące. Demoliberalny matrix a ściślej mówiąc: Michtrix zrobi wszystko by nas powstrzymać. Okrzyk: „No pasarán!” słychać z oddali…   lecz mimo wszystko: PRZEJDZIEMY!!




piątek, 21 października 2011

Ostatni płomień zgasł, ofiara jankeskich kłamstw

Muammar al-Kaddafi Przywódca Rewolucji 1 Września zamordowany.

Kaddafi zginął 20 października 2011 roku. Obecnie funkcjonują dwie wersje śmierci dyktatora. Według jednej próbował uciekać w konwoju, który zaatakowały samoloty NATO, a według innej ukrył się w kanale odpływowym, w którym został znaleziony, następnie pojmany i na końcu zastrzelony. W każdym razie zginął z rozkazu USA i ich małego wojującego sojusznika, niegdyś koczowniczego plemienia na osiłkach. Na ten temat, wiele już mówiono i zapewne jeszcze długi czas będą trwały dyskusje. Wbrew pozorną mało istotne jest to czy ów dyktator wypaczył słuszne założenia swego programu uzdrowienia kraju i popadł w ubóstwienie swej osobowości czy też jak pokazuje wiele dowodów sprawił, iż jego kraj stanął na silnej pozycji w Afryce. Ważne jest to, że nie wkomponowywał się w globalną wizję nowego świata demokracji koncernów i banków. Nie trzeba było długo czekać, aż wyrok zapadł na szczytach by wykonały go służalczo ustanowione rządy „oświeconych” państw na czele z wielkim bratem.
Niestety ta machina się nie zatrzyma, będzie zbierać kolejne krwawe plony: był Irak, Afganistan, Libia na celowniku jest już Syria i Iran – dwa stanowcze kraje idące swoją drogą świadome zagrożeń sił antynarodowych.

„Europa ma kompleks holokaustu.(..) Wy mówicie tyle o wolności wypowiedzi, sukces odniosła książka „Kod Leonarda da Vinci”. Można, więc dyskutować o Chrystusie, a o holokauście nie? To nie jest historia Boga, to historia ludzi.”
                                                                               Baszar al-Assad – prezydent Syri


„Pozdrawiam wszystkich rewolucjonistów, którzy są przeciwni światowej hegemonii.(...) Dystans pomiędzy naszymi krajami może być duży, ale serca i myśli są bardzo blisko. Mamy wspólne myśli, mamy wspólne interesy.” 
                                                                              Mahmud Ahmadineżad – prezydent Iranu

 

środa, 19 października 2011

Notka o Czarnych Szczurach



Symbol czarnego szczura jest związany z narodowym rewolucjonizmem. Miejsce jego narodzin znajduję się we Francji, gdzie zdobył popularność i stał się towarem eksportowym. Wizerunek czarnego szczura został zapożyczony przede wszystkim do Hiszpanii (Bases Autonomas a później FRAT) ale także znalazł miejsce we włoskim piśmie „Voce della Fogna” czy też gościł w flamandzkich korporacjach nacjonalistycznych oraz na fali autonomicznego nacjonalizmu pojawia się w Polsce.
            Czarne szczury narodziły się w latach pięćdziesiątych w piśmie „Tintin” gdzie znajdował się komiks pt. „Chlorofil przeciw Czarnym Szczurom” autorstwa znanego belgijskiego rysownika Raymonda Macherota. Owe zwierzaki grają w nim rolę negatywnych bohaterów żyjących w anarchicznej dyktaturze pod wodzą króla Antracyta.
We Francji, po rewolucji obyczajowej z 1968 roku, studenckie ugrupowanie nacjonalistyczne Groupe Union Defense (GUD) praktycznie „opanowało” wydział prawa paryskiego uniwersytetu Assas, w wyborach studenckich zdobywając 13,5% głosów. Co lewackie środowiska doprowadziło do niesamowitej irytacji, rozpoczynając zażartą walkę o wpływy wśród kolejnych roczników. Tak też na fali propagandowej walki w jednej ze swych gazetek lewacy porównali GUD do roznoszących wszędzie zarazę czarnych szczurów. Kilka lat później rysownik Jacques Marechal, zamieszcza w piśmie „Alternative” komiksową historię podboju ulicy Assas w odcinkach pt. „Przeklęte Szczury”. Odtąd ten na pozór paskudny zwierzak, który miał budzić negatywne emocje, zostaje zaakceptowany przez lubiące prowokacyjne zachowania środowisko GUD i na równi z krzyżem celtyckim staję się symbolem młodych rewolucjonistów. W Hiszpanii w 1985 roku wraz z pierwszym numerem gazety „la Peste Negra” („Czarna dżuma”) czarny szczur rozpoczyna podbój Europy.


Linki do artykułów związanych z Czarnymi Szczurami:

środa, 12 października 2011

Na czym stoimy - manifest ideowy


Przeciwko: zaściankowemu nacjonalizmowi polegającemu na sentymentalizmie, poczuciu wiecznej krzywdy ze strony innych narodów oraz braku dobrej woli by wyciągnąć przyjacielską dłoń
Za: nowoczesnym nacjonalizmem XXI wieku, opierającym się na poszanowaniu kultury i terytorium danego narodu, pielęgnacją własnej tożsamości oraz współpracą z innymi nacjami Europy.

Przeciwko: biurokratycznej i kosmopolitycznej Unii Europejskiej o wartościach antynarodowych
Za: Europą wolnych narodów sfederowanych w obronne struktury wobec zagrożeń ze strony innych kontynentów

Przeciwko: prymitywnemu rasizmowi, który polega na bezwzględnej nienawiści i stanowi często powód do kompromitacji, zarazem nie obfituje w realne owoce dowartościowania swojego pochodzenia i roli w świecie.
Za: separacją rasową w imię poszanowania odrębności natury i ładem, jaki nam stworzyła, który nie może być łamany w imię wyimaginowanej wielokulturowości

Przeciwko: debilnemu antysemityzmowi upatrującemu we wszystkich procesach tajnego żydowskiego spisku, który jednocześnie powoduje wyzywanie swoich przeciwników od Żydów, przypisując im semickie pochodzenie
Za: stanowczym oporem wobec międzynarodowemu syjonizmowi, który jest imperialną formą żydowskiej ksenofobii

Przeciwko: biurokratyzacji państwa i podejmowaniu nawet najdrobniejszych decyzji lokalnych na wysokich szczeblach państwowych, oraz sejmokracji i partiokractwu
Za: silną władzą wykonawczą zajmującą się sprawami wagi państwowej oraz decentralizacją decyzji dotyczących wspólnot lokalnych, w których one będą mogły same decydować o podejmowanych działaniach

Przeciwko: szerzącym się tendencjom – globalizacji, konsumpcjonizmowi i amerykanizacji życia promowanej przez międzynarodowe koncerny i kliki finansowo-polityczne
Za: Wsparciem dla własnej wytwórczości, alternatywą wobec płytkiej kontrkulturze bazującej na kiczu i perwersji

poniedziałek, 10 października 2011

"grali jak nigdy, przegrali jak zawsze"


            Tym oto tytułem skwituję wynik wyborczy Kongresu Nowej Prawicy. Nie będę ukrywał, że przewidywałem kolejną porażkę nowego wcielenia ugrupowania Korwina. Nowa nazwa, wódz ten sam (a raczej komik) z tym, że po latach oklepane anegdoty nie są tak zabawne a wręcz nużą. Wolnorynkowa histeria nie jest zbyt przekonywująca dla ludzi chcących pewnej stabilności w życiu rodem z PRLu (stałej pracy i mieszkań chociażby). A intelektualna forma, której nie można odmówić KNP nie przekona wystarczającej liczby osób. Jak widać wygrywa ten, kto ma najbardziej rozmyty program – PO. W demokracji XXI wieku nie liczy się światopogląd, nad nim góruje masa innych drobiazgów od kroju garnituru do bajkopisarstwa. Wprawdzie sądziłem, że uda im się ugrać 2-3% dzięki temu, iż mobilizacja na internecie była ogromna, ruszyli pełną parą na forach, w komentarzach i portalach społecznościowych. Jednak nie tędy droga panowie. Co ciekawe inny cyrkowiec dostał się z sporym poparciem do koryta – Palikot. Już słychać lamet na prawicy, że to koniec świata… a ja mówię, że nie, wręcz przeciwnie to dopiero początek końca demokracji parlamentarnej. Banda zboczeńców i fascynantów „odjazdu” w inne stany świadomości skompromituje Sejm w oczach wielu, a każda akcja budzi reakcję. My skrupulatnie pracujemy i czekamy na sztorm.

czwartek, 6 października 2011

Oddany głos to stracony głos

Hurra entuzjazm przed wyborami to nie nowość, nagle okazuje się, iż zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. Starzy wyjadacze z sejmowych ławek wychodzą do ludu. W błyskach fleszy uśmiechają się, ściskają dłonie wybrańcom, dziwnym trafem zawsze trafiają na swoich sympatyków. Czasem padnie pytanie „czy pójdzie pani zagłosować”, na co przypadkowa delikwentka odpowiada „ależ owszem, zagłosuje na pańską partię”. W mediach, aż huczy od merytorycznych debat, najważniejsze tematy to wypominanie przeciwnikowi jego błędów (a że każdy z nich chętny do koryta był, lecz nie do odpowiedzialnego sprawowania władzy) to jest, o czym mówić godzinami. Drugą kwestią są obietnice, czym więcej, czym bardziej absurdalne tym lepiej, ciemna masa wchłonie wszystko jak gąbka. Zielona wyspa, gruszki na wierzbie i śliwki na sośnie. No i najważniejsze frekwencja!, musi być wysoka, znaczy się, jak co drugi uwierzy w bajeczkę władzy ustanowionej przez kartkę wyborczą jest dobrze. Znów spokojnie można ssać i ssać do przesytu. Pasibrzuchy z ulgą mrukną sobie pod nosem „wybrali nas kretyni”. Historia kołem się toczy i to, co dzieje się od 20 lat jak sielanka będzie trwać przez kolejną kadencję.
Cóż, zatem można zrobić, czy tylko lamentować i biadolić jak to u nas jest źle i że nic się nie zmieni? Otóż niekoniecznie: owszem śmiało można iść na wybory z podłą nadzieją, że tym razem będzie inaczej, że ci sami ludzie wybrani po raz kolejny zamienią się w dobrą wróżkę i wyczarują nam kraj dobrobytu. Można także popaść w marzycielstwo, pogrążyć się w złudzeniach, iż uda się przepchnąć kogoś niezhańbionego brudnymi machinacjami i tym sposobem przeprowadzić zmiany bądź przynajmniej zbudować przyczółek dla dalszej ekspansji za kolejne 4 lata. Ten scenariusz może kusić, lecz rodzi się jeden podstawowy problem:, kto wejdzie do szamba ten zaczyna śmierdzieć. Tak też było niegdyś z Ligą Polskich Rodzin. Endecja wróciła na „salony”, przy czym szybko się okazało, iż endecją już nie jest, co więcej dla stołków jest gotowa na sojusz z wcześniej opluwanym PiSem. Demokracja deprawuje, wciąga w swe tryby i daje wybór, – ale się dostosowujesz albo odpadasz z gry.
 Zatem jesteśmy pod ścianą, innej drogi nie ma – bojkot wyborów, bojkot z rozsądku nie z zażenowania. Świadome działanie mające na celu obniżenie frekwencji. Cios w piętę achillesową systemu, czyli jego legitymizm woli większości. Ukazanie, iż to nie większość decyduje, ale znaczna mniejszość. Nie dość, że w tym cyrku wyborczym weźmie udział mniej niż połowa uprawnionych obywateli to na dodatek ci, którzy wygrają zgarną może 40% poparcia głosujących. Wystarczy zsumować – 20 procentowe poparcie narodu!, tak, więc pytam gdzie ta władza z woli większości???, odpowiedź może być tylko jedna – to mrzonka, kłamstwo w żywe oczy!. Toż to PZPR w szczycie formy dysponował podobnym poparciem społecznym!.
Każdy oddany głos, nie ważne, na kogo, bądź nawet unieważniony głos (choćby pusta kartka wyborcza wrzucona do urny) to nabijanie licznika poparcia dla obecnego systemu demoliberalnego. Nie hańby swojej dumy poprzez przyklaśnięcie starej klice po okrągłostołowym układzie. Jak głosił pewien plakat, którego miałem okazję napotkać na murze parę ładnych lat temu „nie głosów, twój głos przyda się, gdy wyjdziemy na ulicę”, czekajmy na sztorm, wtedy pokażemy, co mamy do powiedzenia a nasze słowa przerodzą się w czyny.

poniedziałek, 3 października 2011

Mit prawicy i lewicy

Pojęcia lewicy i prawicy wpasowują się w XIX wieczną rzeczywistość, już na początku XX wieku stają się nieadekwatne do określenia światopoglądu, gdy pojawia się faszyzm a także wiele innych ruchów łączących w sobie tradycjonalizm i rewolucjonizm, elitaryzm i etatyzm dążąc do stworzenia nowego człowieka.
Przykładem z "naszego podwórka" może być nacjonalizm integralny Związku Młodych Narodowców (ZMN), który w myśl zasady anachroniczności starych podziałów postuluje połączenie się sił totalitarnych przeciw liberalnym. We Włoszech ruch syndykalistów wywodzący się z anarchizmu nie dość, że wspiera, to jeszcze jest podwaliną pod (niby zwany skrajnie prawicowy) faszyzm, przyswajając nacjonalizm, który wcześniej był uznawany za reakcyjny. 
Czyż Mussolini nie był czołowym włoskim socjalistą, Stalin narodowym komunistą w opozycji do kosmopolitycznego Trockiego a Hitler na tle czerwonej (a nie innej barwy) flagi umieścił swój symbol łącząc na stałe dwa niby przeczące sobie słowa - narodowy i socjalizm.
Jednak najważniejszym zagadnieniem jest dostrzeżenie tego, co mamy tu i teraz. Hegemonia USA i monopol demoliberalnego światopoglądu nie pozostawia złudzeń. Albo popiera się owy system demokratyczny albo jest się buntownikiem i to już mniej istotne czy zwanym nacjonalistą, komunistą czy anarchistą. Jest się wyklętym przez system i stoi się po drogiej stronie barykady. Wróg jest wspólny - globalizm, konsumpcyjne kosmopolityczne społeczeństwo. Emigracja bądź łamanie praw pracowniczych to tylko skutki a nie sedno problemu. My nacjonaliści, komuniści, anarchiści - rewolucjoniści wszelkiej maści stoimy na drodze do wprowadzenia New Word Order i rządów międzynarodowych klik finansowo-politycznych, jednak jesteśmy między sobą śmiertelnie skłóceni, panuje między nami wojna, wyniszczamy się nawzajem a system demoliberalny rośnie w siłę.
Dla nacjonalistów nadal wrogiem numer jeden pozostaje komunizm, który przecież wraz w upadkiem Z.S.R.R praktycznie nie istnieje jako zagrożenie. Takie państwa jak Korea Północna (uznawana za komunistyczną) jak mało inne państwo emanuje pojęciem "narodu" i jako nadrzędny cel stawia sobie połączenie wszystkich Koreańczyków w jednym państwie a nie wskrzeszenie międzynarodowej rewolucji abstrahując do sytuacji materialnej Koreańczyków żyjących w tym kraju.
Z drugiej strony dla komunistów a lepiej by było rzec anarchistów najohydniejszym wrogiem pozostaje faszyzm, jako najbardziej reakcyjny. Faszyzm? z tego, co wiem był we Włoszech i był nowym zjawiskiem ideowym a nie jak to widzą owi anarchiści - zbrojnym ramieniem upadającego kapitalizmu. No, ale to bardzo chwytliwe hasło, w końcu system demoliberalny też nim straszy. Co ciekawe to właśnie komuniści masowo zasiedlali szeregi NSDAP, a po wojnie byli narodowi socjaliści chętnie zostali wprzęgnięci w budowę NRD. Krwawe walki między nimi nie toczyły się dlatego, że były to ruchy wprost antagonistyczne, wręcz przeciwnie były na tyle bliskie, że walczyły o ten sam robotniczy elektorat i bazowały na podobnej krytyce demoliberalizmu.
Może przeciętnemu zjadaczowi chleba to, co piszę wydaje się abstrakcją, ale tak jest. System toleruje nas, gdy jesteśmy słabi i podzieleni, w końcu musi łaskawie okazać swój pluralizm. Wracając do podziału lewica/prawica cóż to dziś znaczy... "lewicowa" SLD – partia, która dba o interesy uprzywilejowanych karierowiczów byłego aparatu PZPRu a nie robotników, których w setkach tysięcy wysłała na bruk w czasie prywatyzacji. "Prawicowy" PiS głosuje za traktatem lizbońskim i bazuje głównie na elektoracie robotniczym oferując mu różnego rodzaju obietnice socjalne. No to ja przepraszam, ale gdzie tu logika tych pojęć...
Wprawdzie umownie posługujemy się tymi określeniami, nie wynika to jednak z rzeczywistych racji a raczej ma na celu przeciwstawienie ludzi na "my" i "oni". Ktoś może zapyta czy postuluję "sojusz ekstrem", zjednoczenie epitetowych określeń "skrajnej prawicy" i "skrajnej lewicy". Otóż nie, nie widzę póki, co realnych możliwości na walkę z systemem w jednym szeregu nacjonalistów i anarchistów, ale wiem, że zaciekle zwalczając się nawzajem nigdzie nie dojdziemy a system tego od nas oczekuje i podsyca waśnie byle by tylko nie zwrócić się jego stronę. Wrogiem numer jeden jest demoliberalizm a nie urojony faszyzm czy widmo komunizmu.

Intolleranza – come il vento


Prezentujemy tekst i amatorskie tłumaczenie piosenki „Come il vento” kultowego zespołu z Włoch. Intolleranza (Nietolerancja) powstała w 1987 roku z członków DART (narodowo-radykalnej organizacji z Rzymu). Wydali dwa dema i koncertowali niespełna dwa lata. W 1995 roku reaktywowali działalność wydając profesjonalny album „Tutti All’Inferno”, z którego pochodzi tekst o rewolucji narodowej.

Intolleranza – come il vento

Anni di torpore, anni di appiattimento
Lata odrętwienia, lata apatii
Una generazione senza sentimento
Pokolenie bez uczucia
Non ci sono slanci, non c'è più tensione
Nie ma porywu, nie ma więcej ognia
Per il combattimento non c'è più una ragione!
Dla walki nie ma więcej racji

La rivoluzione è come il vento!
Rewolucja jest jak wiatr

Il cancro consumista le menti ha devastato
Rak konsumpcjonizmu, kłamstwa zniszczyły
Giovani senza ossa il solo risultato
Młodych bez kręgosłupa – oto cały rezultat
Giovani perduti, quanti anni buttati
Młodzi straceni, lata wyrzucone
Signori del sistema non ci avete piegati!
Panowie systemu nie zostali poniżeni

La rivoluzione è come il vento!
Rewolucja jest jak wiatr

Riaffiorano i ricordi degli anni di passione
Wspominamy lata namiętności
Ritorna il vecchio sogno per la rivoluzione
Wracamy do starego snu o rewolucji
Racconti senza fine di gente che ha pagato
Gadanina bez końca, ludzie, którzy nie zasłużyli
Non puoi mollare adesso la lotta a questo stato!
Nie mogą więcej prowadzić walki o państwo

La rivoluzione è come il vento!
Rewolucja jest jak wiatr

Scontri nelle piazze con spranghe nella mano
Spotkani na ulicach ludzie, z kijem w ręku
I rivoluzionari non son caduti invano
Rewolucjoniści, którzy nie zginęli nadaremnie
Fuoco della rivolta sta bruciando ancora
Ogień rewolty nadal się pali
Dell'insurrezione risorgerà l'aurora!
Wzbudzi świt insurekcji

La rivoluzione è come il vento!
Rewolucja jest jak wiatr

Tirannide borghese ancora poco tempo
Tyrania mieszczańska jeszcze tylko troche
La rivoluzione scoppia in un momento
Rewolucja czeka na swój moment
Tirannide borghese ancora poco tempo
Tyrania mieszczańska jeszcze tylko troche
La rivoluzione scoppia in un momento!
Rewolucja czeka na swój moment

La rivoluzione è come il vento!
Rewolucja jest jak wiatr

Nacjonalizm ubiegłej epoki


Nacjonalizm, jako pojęcie niejedną ma definicję. Lecz mało istotne jest jego źródło i podpinanie pod lewicowy bądź prawicowy przymiotnik. Analizując, co dziś oznacza ten ruch warto zwrócić uwagę na organizacje patrząc pod kontem ideologicznym, które podpisują się pod nacjonalizm.
Swoista odmiana nacjonalizmu zwana: Narodowym Radykalizmem mająca swe korzenie w latach 30 XX wieku, dziś prezentowana jest np. przez Narodowe Odrodzenie Polski (NOP) czy Obóz Narodowo-Radykalny (ONR). Oba ugrupowania odwołują się do historycznych protoplastów tejże idei, przejmując symbolikę (znak falangi) oraz nawet (w przypadku ONR) umundurowanie nie mówiąc już o bezpośrednim zagarnięciu nazwy. Gdyby nie odmienność fryzur można by było uznać, że cofnęliśmy się w czasie o prawie 80 lat obserwując pochód jednej z tych organizacji. Lecz wgłębiając się w tematykę okazuję się, że pozory mylą. Idea zmieniła swe oblicze, narodowy radykalizm, który był radykalizmem czynu i światopoglądu (społeczno-gospodarczego w znaczeniu etatystycznym) obecnie odnośnie ONR jest nieoficjalnym wolnorynkowym przesłaniem. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyż pewne poglądy ewoluują w czasie w różne kierunki, lecz w obliczu obrania takiej drogi stara nazwa „Radykalny” powinna ulec zmianie na „Liberalny” – ONL. Skąd mam takie przesłanki, aby to postulować?, otóż z lat obserwacji – wypowiedzi pewnych członków, a co więcej w ostatnim czasie coraz widoczniejszej współpracy z organizacjami narodowo-liberalnymi spod batuty Janusza Korwina Mikke. Ktoś mógłby mi zarzuć niekompleksowość śmiałej tezy gdyż nie przeprowadziłem ankiety porównawczej opinii członków, lecz patrząc na pewne zjawiska np. niedawne personalne zbieżności ONR Brygada Pomorska z tamtejszym UPR, oraz z drugiej strony widząc pochwały w Najwyższym Czasie skierowane wobec ONRu (gdyby ONR promował, choć szczyptę „socjalizmu” w tym piśmie takiej życzliwości by nie było), prowadzenie manifestacji 11 listopada przez JKM czy np. brak akcji o charakterze pro-socjalnym w wykonaniu ONR. Mogę spodziewać się dalszej ewolucji w stronę gospodarki liberalnej.
Wracając do pierwszego przykładu – NOP – jest to narodowy radykalizm wzbogacony osiągnięciami europejskich nacjonalistów odwołujących się do Trzeciej Drogi. Można by było powiedzieć, że NOP lepiej odzwierciedla ideologię ujętą tym nazewnictwem. Choć i tu bez krytyki objeść się nie może, w porównaniu do wcześniej opisanej organizacji NOP nie rozwija się a raczej popadło w stan stagnacji jak nie wegetowania na bocznym torze. Trochę to niezrozumiałe biorąc pod uwagę, iż owa organizacja otwarła się na nowe „trendy” zachodnie. Jednak hermetyczność tego środowiska zamiast odrzucać elementy mało pożyteczne powoduje zamknięcie się w sobie „starej gwardii”. Nie przybliżając długich, bo 30 letnich dziejów NOPu nie trudno zauważyć, że obecnie jest cieniem swej dawnej działalności. Jedynie Wrocław to silny bastion wpływów NOP i skutecznej jego działalności choćby związanej z aktywizacją tamtejszych kibiców.
Mówiąc o nacjonalizmie nie wolno także lekceważyć nieco innych jego odmian np. historycznie najsilniejszej - narodowej demokracji – dziś prezentowanej przez Młodzież Wszechpolską (MW). Tu także mamy bezpośrednie odwołanie nazewnictwem do historycznych struktur. Jednak w dziedzinie ideologii umiarkowanie narodowo liberalnej nie można dopatrzeć się wielkich rozbieżności z poprzednikami w II RP. Upadek Ligi Polskich Rodzin (LPR) - „żywiciela” MW, zadał poważny cios tej młodzieżowej organizacji, choć wraz z wspólnym organizowaniem „marszu niepodległości” 11 listopada z ONR, wyraźnie widać, iż MW odzyskuje siły.
Poza tymi organizacjami funkcjonuje jeszcze Liga Obrony Suwerenności (LOS), która odwołuje się do endecji, ale również do Piłsudskiego i nie akcentuje tak słowa nacjonalizm, co raczej patriotyzm o zabarwieniu niewątpliwie socjalnym. Mamy także do czynienia, a przynajmniej jeszcze niedawno z głośno odbijającą się czkawką po rozłamowcach z ONR – Falangą (swoją drogą historia się powtarza czy co?: ONR-Falanga – młodzi buntownicy i ONR-ABC – de facto stare kierownictwo). Ta organizacja nie ukrywając stoi intelektualnie na wysokim poziomie, jednak jako kolejna popadła w sentymentalizm za starymi czasami przywdziewając czarne mundurki i kopiując tym razem od hiszpańskich odpowiedników barwy i schemat flagi. Ideologicznie zabrnęła jednak w ciekawą stronę – mianowicie akcentując geopolityczne przesłanki w jakąś formę euroazjatyzmu. Skompromitowana po domniemanym bądź realnym sojuszu z maoistami, (co może nie było by takim złym rozwiązaniem w myśl zasady walki z wspólnym wrogiem, gdyby nie fakt, iż owi sojusznicy to równie kanapowa struktura).
Można by było do naszej kolekcji dodać jeszcze parę „perełek” typu Polska Partia Narodowa (PPN) Leszka Bubla czy środowisko „Telewizji” Narodowej (słowo „telewizja” celowo umieściłem w cudzysłowie – oceniając w ten sposób fachowość ich nagrań). Lecz nie warto pisać recenzji o wystąpieniach cyrkowych w polityce.
Również nie proszę tematyki nieformalnych grup lokalnych – głównie związanych z odmiennym ujęciem nacjonalizmu – autonomicznym nacjonalizmem – ze względu na nowe podejście do sprawy i znikome odwoływanie się do dziedzictwa z przeszłością organizacyjną. A sam temat autonomicznego nacjonalizmu wkrótce zostanie dogłębnie poruszony.
Reasumując tą w miarę zwięzłą charakterystykę organizacji czerpiących (kopiujących) z przeszłości wystarczy porównać ich popularność obecnie z popularnością w II RP i zadać sobie pytanie, co jest nie tak, lub spojrzeć na datę w kalendarzu.